Oswajamy zwierza część 1. Czyli linux, i moje subiektywne wrażenia.

Kurde. Dawno nie pisałem tu nic mądrego. No i teraz nie będzie inaczej. W każdym razie powiem wam, że dowiedziałem się ostatnio jednej, ciekawej rzeczy. linuxa można spokojnie używać! I to bez ciągłego wyrzucania z siebie słów powszechnie uznanych za wulgarne. Przeglądarka jest, ( i nawet ostatnio nie trzeba korzystać z firefoxa, żeby było dostępnie! Chrome, i generalnie przeglądarki bazujące na chromium działają całkiem sympatycznie. jedynym mankamentem jest konieczność włączenia przeglądania za pomocą kursora, żeby można było zaznaczać tekst na stronach.) ) Maila sprawdzimy za pomocą thunderbirda, sposoby na komunikatory też się znajdą ( Ja używam pidgina do facebooka i telegrama, a do whatsappa istnieją nieoficjalne programy, osobiście polecam whatsapp unofficial linux client. (link w komentarzu). Muzyczka jak najbardziej nam zagra, a dostepnych dla gadadełek playerów jest masa: Od ciężkiego jak ursus z kombajnem banshee lub rhythmboxa, po leciuteńkiego, przypominającego do złudzenia popularnego na windowsie winampa audacious. (ja osobiście korzystam z drugiej opcji, bo lżej, a i jak trzeba ma to to kilka przydatnych ficzerków typu kompresor, żeby dźwięk za mordę trzymało.) Nawet słuchajcie działa teamtalk, więc ze znajomymi jak najbardziej sobie pogadam.
A co z grami? Tu niestety trzeba zejść na ziemie. Ale uwaga! Nie powiedziałem, że się nie da! Zresztą jest nawet takie powiedzonko: Mądry człowiek znajdzie sposób. I tu z pomocą przychodzi nam wine + winetricks, bo przecież sama instalacja emulatora windowsa niczego nie zmieni. Do działania chociażby takiego eltena potrzebne są pakiety, i jeszcze więcej pakietów!
I tutaj z jeszcze większą, i nieocenioną pomocą przychodzi mój serdeczny kolega o wdzięcznym nicku Żywek. Dzięki któremu dowiedziałem się, że tak w zasadzie na wine odpalonym w architekturze 64 bitowej nie zadziałają niektóre rzeczy, typu chociaż by speechsdk, wymagane do tego, żeby cokolwiek odpalonego z wine przemówiło do mnie ludzkim głosem. Albo sztucznym. w zależności od tego, co tam sobie wybierzemy. (ponoć e-speak najlepiej dogaduje się z tą całą wybuchową mieszanką). A jaki jest tego efekt końcowy? Póki co z sukcesem odpaliłem gry typu tubesim czy topspeed. Ale to nie wymagało ode mnie jakiegoś większego wysiłku, może poza klikaniem alt n i alt i, i czekaniem na zakończenie instalacji, ale o tym może napiszę w jakimś innym wpisie poświęconym oswajaniu zwierza, o ile jeszcze kiedykolwiek będzie mi się chciało coś w tym temacie stworzyć. Dodam tylko, że instalatorki są milczące, i trzeba sobie z tym radzić ;). Co do eltena, jak na razie bez większych sukcesów. Cały czas myślę nad pakietami, które trzeba zainstalować, żeby cokolwiek ruszyło. Póki co logika podpowiada mi urlmona, i coś od media foundation. No i oczywiście speechsdk, ale to już sobie zaciągnąłem wcześniej na potrzeby innych gier.
A gdybym chciał mixować? Co wtedy? Mamy dostępnego, moim zdaniem średnio użytecznego mixxxa. Ale tutaj znowu trzeba załączyć kombinatorykę level +1000, bo ktoś sobie tak wspaniale wymyślił system audio w linuxie, że w praktyce mamy coś, co jest rozdzielone na kilka, niewspółgrających ze sobą usług. A wygląda to tak, że orca, i praktycznie cały system korzysta z czegoś takiego jak pipewire. (Ależ ta nazwa jest seksistowska!) Mixxx domyślnie używa jack audio. Jak odpalimy mixxxa, to generalnie orca milknie, i nie można nic zrobić. Owszem. Możemy sobie w teorii przełączyć w preferencjach mixxa system dźwięku na pipewire, ale w praktyce z wyżej wymienionych powodów to nie zadziała, przynajmniej w naszym przypadku. Edycja plików konfiguracyjnych też z jakichś powodów nie zdaje egzaminu, bo po ponownym uruchomieniu mixxx znowu przełącza się na jack audio. Kiedyś, za czasów pulse audio, ktoś miał na to jakiś patent, ale nie bardzo wiem, czego mam szukać, żeby to obejść. Aczkolwiek w tym przypadku mam jeszcze cichą nadzieję, że być może za jakiś czas uda mi się pomixować dla was z linuska.
Gorzej wygląda sprawa wielośladowej edycji audio. Bo tutaj problem jest z odpowiednim dawem, którego na linuxa po prostu brak! Trzeba się zadowolić edytorkami dźwięku na kiju, typu audacity. (wszyscy chyba wiemy, jaki to to ma beznadziejny pogłos!)
Przeszedł bym już do podsumowania, ale chyba zapomniałem o kluczowych elementach tej całej układanki.
No więc tak: Moją obecną dystrybucją jest zmodyfikowane ubuntu mate 20.04 lts. Nazwa tej modyfikacji to accessible coconut. Tak. Zgadliście. Używam dystrybucji robionej pod niewidomuchów! I dobrze mi z tym. Mamy orcę od strzała, jest dźwięk na start systemu, dodatkowo jest kilka przydatnych narzędzi, i skryptów dla leniwych, takich jak ja, co by nie było konieczności taplania się w morzu komend wpisywanych w terminalu. Można sobie na przykład zainstalować rh voice za pomocą kilku uduszeń entera.
No dobra.
A teraz pora podsumować ten haos w następujący sposób: Przede wszystkim przez ostatnie 8 lat mojej rozłąki z różnymi odmianami pingwinka, zrobiono wiele, żeby wszystko chodziło przynajmniej na stabilnym poziomie. Orca nie muli podczas przeglądania internetu, ale nie tylko to się poprawiło. Stabilność samego ubuntu podskoczyła o conajmniej 50%, bo nie zdarzyło mi się w ciągu prawie miesiąca korzystania, żeby po aktualizacji był jakiś kernel panic, co wcześniej często miało miejsce. Dodatkowo w końcu, dzięki zamianie nautilusa na caję, mogę z powodzeniem otwierać katalogi, które zawierają ponad 40000 plików rozrzuconych luzem po dysku. Wcześniej taka operacja kończyła się w najlepszym przypadku zwisem orcy. Bywało również, że i zwyczajne obciążenie nautilusa taką liczbą elementów kończyło się restartem całego systemu. Co by tu jeszcze? Orca dorobiła się dźwiękowego oznajmiania pasków postępów! "Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest…" Jak to niegdyś śpiewała pani Sylwia Grzeszczyszczykiewicz, czy jak jej tam było… No właśnie. Taka niby pierdółka, a jednak cieszy. Aczkolwiek w przypadku oznajmiania mową nadal występują 2 procenty! Ogólnie parchawe tłumaczenie orki na nasz ojczysty język wymaga chyba poświęcenia na to osobnego wpisu 😀
A dlakogo jest ten linux?
1. Jeżeli masz stary komputer, który na windowsie chodzi jak niegdyś pociągi na trasie Wrocław Katowice, to możesz mi wierzyć lub nie, ale dobra dystrybucja opierająca się na lekkim środowisku graficznym zrobi robotę! Sprawdzone na przykładzie mojego stareńkiego fujitsu lifebook e8310
2. Jeżeli właśnie teraz przeżywasz jakieś ciężkie chwile w życiu, a w jakimś stopniu interesujesz się tzw. Komputerami, taki linux zapewni tobie wieele godzin zabawy, i oderwania się od tej szarej rzeczywistości, w której jest tona nieodwzajemnionej miłości. 3. Jeżeli zdobywanie nowych umiejętności to twoja pasja, śmiało bierz, i jedz z tego, co dają tobie zupełnie za darmo! W przypadku linuxa możesz się wieele nauczyć.

A komu nie polecam linuxa?
1. Jeśli zależy ci na prostocie, i profesjonalnej pracy bez zbędnych wysiłków, zostań przy windowsie.
2. Jeśli msz stosunkowo nowy sprzęt, na którym windows spełnia twoje zadania, nie pakuj się w pingwina! Stracisz cenny czas, który możesz poświęcić na robienie innych, bardziej praktycznych rzeczy.
3. Jeżeli zajmujesz się dźwiękiem, ta przygoda nie jest dla ciebie. Brak porządnego systemu audio, oraz daw z wtyczkami skutecznie skreśla ninuxa z roli systemu do pracy z dźwiękiem.
Jak byście mieli jakieś uwagi, komentarze są oczywiście do waszej dyspozycji.
ps. Przepraszam za haotyczność wpisu. Dawno niczego nie skrobałem w takim wymiarze. A to co tu powstało, jest szczytem moich niskich możliwości.

8 komentarzy

  1. Druga rzecz, o się nie przestawia na jacka, tylko próbuję go na siłę odpalać, co po prostu orce się bardzo, bardzo mocno nie podoba. Wystarczy ją w sumie zrestartować i powinno działać, przynajmniej tak było, jak jeszcze pulse było używane. A jak nie, to pulseaudio -k, ale to też, jak było pulse używane. Z pipewire nie próbowałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink